Mam mundurek śliczny nowy



Mam mundurek śliczny nowy, granatowe wstążki.
Mam tornister, a w tornistrze same nowe książki (…)

Wrzesień już za nami i na pewno każdy z Was skompletował szkolną wyprawkę. Wypożyczył z biblioteki podręczniki i ćwiczenia. Zaopatrzył się w strój na zajęcia wychowania fizycznego i w zmienne obuwie.
Gdybyście jednak chodzili do szkoły w latach 60. lub 70. XX wieku musielibyście dodatkowo zaopatrzyć się w mundurek.
Jak się domyślacie, obowiązkowy strój szkolny przez wiele lat przechodził ewolucję. Początkowo był szyty z czarnego materiału typu podszewka. Po pewnym czasie był krojony z nylonu w kolorze granatowym, bordowym lub ciemnozielonym.
Strój dla dziewczynek miał dwie wersje - odświętną i zwykłą. Na pierwszą składał się wiązany od tyłu fartuszek czarny na ramiączkach – motylkach. Na drugą – niebieski, zapinany z przodu jak koszula. Do obu tych wersji przypinało się guziczkami białe kołnierzyki.
Fartuszki chłopięce przypominały bardziej kurtkę "pilotkę" z dwiema kieszonkami na piersi.
Mundurki szkolne nie były zbytnio lubiane, bo nylon nie przepuszczał powietrza i w czasie upałów trudno było w nich wytrzymać.
Na prawym ramieniu lub kołnierzyku przyszywano tarczę szkolną. Nauczyciele mocnym szarpnięciem sprawdzali, czy tarcza jest rzeczywiście porządnie przyszyta, czy trzyma się tylko na agrafce.
Dopiero w latach 80. XX wieku uczniowie zaczęli ubierać się bardziej swobodnie. Obowiązek noszenia mundurków próbował reaktywować w 2006 r. Roman Giertych, jednak nowelizacja ustawy z 13 czerwca 2008 r. o systemie oświaty ponownie zniosła ten wymóg.
Zobaczcie zdjęcie uczennicy, która rozpoczynała swą edukację kilkadziesiąt lat temu.